Dlaczego niektóre osoby z premedytacją niszczą cudze mienie? Specjaliści wskazują na nieumiejętność rozładowywania emocji, negatywne wpływy wychowania i rówieśników, brak zainteresowań … Zwracają także uwagę na społeczne podłoże problemu – na wzrost agresji wokół nas, brutalizację języka …
Jedno nie ulega wątpliwości – żeby ograniczyć straty, wszyscy powinniśmy zaangażować się w walkę z tym zjawiskiem. I nie przechodzić obojętnie obok problemu, bo nie dotyczy nas osobiście. Dotyczy i to bardzo – na usuwanie szkód „idą” bowiem nasze podatki.
dr Konrad Maj, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej w Warszawie Ludzie, widząc wandali, myślą sobie często: „to nie moja sprawa”, „nie do mnie należy interwencja”, „to przecież nie mój przystanek”, „policja jest od tego”, „to tylko głupie, młodzieńcze wybryki”. Nieprawda! |
|
Dopóki nie zrozumiemy, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za nasze otoczenie, dopóty będziemy narzekać na pomalowane siedzenia w środkach komunikacji czy zniszczone przystanki. Jednak bardzo trudno walczyć ze zorganizowaną grupą wandali. Z wandalizmem jest, jak z groźną chorobą zakaźną – szybko staje się coraz bardziej zaawansowana i dotyka coraz większej liczby ludzi. Jeden wandal potrafi w mgnieniu oka „zarazić” kilka osób, a te kolejne… Tylko szybkie, niezwłoczne reagowanie ma szanse wyeliminować ten problem. Badania pokazują, że większość recydywistów zaczynało swoją „karierę” od niszczenia mienia. Zahamowanie fali wandalizmu jest więc w istocie zahamowaniem rozwoju groźnej przestępczości we wczesnej fazie. Nie można oswajać się z widokiem zdewastowanych ławek, środków komunikacji czy klatek schodowych. Im bardziej dane zjawisko jest rozpowszechnione, tym bardziej wydaje się normalne. A normalne staje się szybko akceptowane – z upływem czasu problem przestaje być spostrzegany jako problem. Zdewastowane miejsca momentalnie stają się wylęgarnią patologii, dają jej schronienie, przyciągają margines, który dobrze się w nich czuje, a jednocześnie odstraszają przykładnych obywateli. Ciężko jest później taką zagarniętą przez wandali przestrzeń odzyskać. Nie bez przyczyny ważnym powodem, dla którego część osób woli korzystać z własnego samochodu niż z środków komunikacji publicznej jest estetyka i komfort jazdy. Trudno jest zmienić takie postawy. Zniszczony tramwaj czy autobus może rozsiewać „wirusa wandalizmu” we wszystkich odwiedzanych dzielnicach, nawet tych najlepszych, do tej pory odpornych. Wirusa przywożą często młodzi ludzie wracający do swych domów, zainspirowani „twórczością” innych kolegów w środkach transportu publicznego. I tak nagle zaczyna się niszczenie czyściutkiego do tej pory przystanku, potem pobliskiej ławki, następnie zadbanego dotąd pomnika. Aż dewastacja trafi pod twój blok. Nie można pozwolić na „zarażanie” kolejnych przestrzeni przez wandalizm. Wystarczy jedno graffiti, aby zaraz pojawiło się kolejne; wystarczy jedna rozbita szyba, aby zaraz wybito kolejne. Wystarczy też jeden telefon na policję czy do straży miejskiej, aby zatrzymać wandalizm, a nawet – rozwój poważnej przestępczości. |
Opublikowano 20 czerwca 2011
Ostatnia aktualizacja 3 czerwca 2019