W maju na placu Zamkowym, u stóp kolumny Zygmunta pojawi się nietypowy przystanek. Słychać będzie stukot końskich kopyt, pokrzykiwanie woźnicy i śmiech pasażerów, podekscytowanych czekającą ich podróżą. Stąd, jak przed niemal dwoma wiekami, wyruszać będą konne omnibusy.
Pojedziemy Podwalem, wzdłuż fosy i murów obronnych Starego Miasta. Szablą odda nam honory szewc Jan Kiliński, zasalutuje Mały Powstaniec. Miniemy Barbakan i ulicą Freta nasz omnibus wtoczy się na Rynek Nowego Miasta, które powstało na początku XV wieku i wcale nie jest już takie nowe. Koła turkotać będą po bruku, a my na własnej skórze poczujemy, jak kiedyś jeździło się po stolicy. Na rynku zobaczymy starą studnię i monumentalny kościół Sakramentek pod wezwaniem św. Kazimierza, ufundowany jako votum dziękczynne za zwycięstwo Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Podczas Powstania Warszawskiego Kościół został zbombardowany, a pod jego gruzami zginęło ponad tysiąc osób!
Ulicą Świętojerską dotrzemy na plac Krasińskich. Zaskoczyć tu może architektoniczny kontrast – nowoczesna zielonkawa bryła siedziby Sądu Najwyższego vis a vis XVII-wiecznego pałacu, który – podobnie jak plac – zachował nazwę od rodziny fundatorów, ale od 1765 roku był siedzibą różnych urzędów Rzeczypospolitej. W 1944 roku w okolicy placu toczyły się ciężkie walki powstańcze, dlatego stał się godnym miejscem dla pomnika upamiętniającego bohaterski zryw mieszkańców stolicy.
Na Miodowej stary bruk znów zmieni się pod kołami w (prawie) gładki asfalt. Gdy w ubiegłym roku kursowały tędy omnibusy, na ciągnących je koniach widok samochodów nie robił żadnego wrażenia. Przeciwnie – to kierowcy i przechodzący warszawiacy przystawali zaskoczeni widokiem niecodziennego pojazdu. Dostojnie toczący się zaprzęg i jego pasażerów odprowadzali zazdrosnymi spojrzeniami.
Miodowa to ulica pałaców dawnej arystokracji. Swoje rezydencje wznieśli tu m.in. Braniccy, Szaniawscy, Młodziejowscy i Chodkiewiczowie. Jest też pałac Paca, z charakterystycznym „wklęsłym” frontem przylegającym do ulicy. Pałac ufundowali Radziwiłłowie, a w latach 1823-1824 wykupił go od nich generał Ludwik Pac. Nabytkiem cieszył się jednak tylko kilka lat. Za udział w powstaniu listopadowym, cały jego majątek skonfiskowały carskie władze. Obecnie w pałacu mieści się Ministerstwo Zdrowia.
Przy Miodowej, po lewej stronie tuż za placem Krasińskich zobaczymy gmach Collegium Nobilium, założonej w 1740 roku przez pijara Stanisława Konarskiego postępowej szkoły wyższej, kształcącej patriotów, architektów reform Sejmu Czteroletniego. Obecnie w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza nauki pobierają tam adepci sztuki aktorskiej.
Uwagę przykują także unikatowe obiekty sakralne – wybudowane w XVII wieku: Katedra Polowa Wojska Polskiego z klasztorem Pijarów u wylotu ulicy Długiej i usytuowany przed Kapucyńską kościół Przemienienia Pańskiego z klasztorem Kapucynów, a także pochodząca z końca XVIII stulecia cerkiew Zaśnięcia NMP z klasztorem Bazylianów przy Miodowej 16 – jedyna w stolicy świątynia greckokatolicka.
Na chwilę zatrzymamy się na przystanku przy Kapitulnej. W tym właśnie miejscu 3 listopada 1771 roku konfederaci barscy uprowadzili Stanisława Augusta Poniatowskiego. Napastnicy ostrzelali królewską karetę, zabijając jednego z dworzan. Sam król, podczas próby ucieczki, został ogłuszony uderzeniem w głowę, a następnie wywieziony do przydrożnego młyna na Marymoncie. Monarcha okazał się jednak mistrzem perswazji. Nie wiadomo wprawdzie jakich użył argumentów, ale już po kilku godzinach niewoli, konfederat pilnujący więźnia, wypuścił go na wolność. Kara była surowa. Jeden ze schwytanych porywaczy został skazany na ścięcie, poćwiartowanie i spalenie. Podobny wyrok czekał inicjatorów napaści, w tym m.in. Kazimierza Pułaskiego, późniejszego bohatera Stanów Zjednoczonych, który zdołał uciec z kraju.
Z Miodowej, przy pałacu Biskupów Krakowskich, skręcimy w Senatorską, która – zanim powstały tu siedziby parlamentarnych dygnitarzy – nosiła mniej reprezentacyjne nazwy – Koziej i Bykowej. Po lewej stronie widoczny będzie Pałac Prymasowski, po prawej, za Nowym Przejazdem, już przy placu Teatralnym miniemy rezydencję bankiera Blanka. W czasie obrony tego pałacu 4 sierpnia 1944 roku poległ młody poeta i żołnierz AK Krzysztof Kamil Baczyński.
Dostojne tempo podróży pozwoli spokojnie obejrzeć wszystkie atrakcje placu – Teatr Wielki i całkiem nowe „zabytki” – zrekonstruowany w 1999 roku kościół pod wezwaniem św. Brata Alberta i św. Andrzeja Apostoła (w którym w niedzielę wielkanocną 2008 roku wybuchł groźny pożar) oraz przylegający do niego, dwa lata młodszy budynek wzorowany na XVIII-wiecznej siedzibie rodu Jabłonowskich. W oryginalnym pałacu aż do II wojny światowej mieścił się miejski ratusz. Tu urzędował i w pierwszych dniach okupacji został przez Niemców aresztowany Stefan Starzyński. Zniszczony przez wojnę budynek rozebrano w 1952 roku. Po odbudowie ma tu siedzibę jeden z banków.
Przed gmachem Teatru Wielkiego, wśród parkujących tam dziś samochodów, wprawne oko dostrzeże zaskakującą pamiątkę przeszłości. Niepozorny marmurowy słupek z tabliczką, na której umieszczono po polsku i rosyjsku współrzędne geograficzne, wyznacza przebiegający przez Warszawę południk.
Plac Teatralny był świadkiem wielu masowych zgromadzeń. W 1905 r. manifestację socjalistów pod ratuszem przerwała szarża carskich wojsk, w wyniku której śmierć poniosło czterdziestu demonstrantów, a ponad stu zostało rannych. Tędy w listopadzie 1925 roku do taktu marsza żałobnego Chopina, granego przez orkiestrę Teatru Wielkiego, przechodził wielotysięczny kondukt z trumną pisarza Stefana Żeromskiego.
Plac ma też bogatą historię komunikacyjną. Stąd już w I połowie XIX wieku odjeżdżały konne omnibusy, w 1881 roku wytyczona została linia tramwaju konnego, a w 1908 roku zaczęły kursować tramwaje elektryczne. Dwadzieścia lat później w trasę do placu Unii Lubelskiej wyruszyły autobusy pierwszej w stolicy stałej linii „A”.
Czas już powoli kończyć przejażdżkę. Zrobimy jeszcze kółko wokół Teatru Wielkiego. Pojedziemy Wierzbową (jej nazwa nie pochodzi od drzew, lecz od biskupa Wierzbowskiego, założyciela Góry Kalwarii), gdzie pod numerem 5/7 w 1908 roku odbyła się premiera pierwszego polskiego filmu fabularnego. Dzieło zatytułowane „Antoś pierwszy raz w Warszawie” opowiadało o losach prowincjonalnego fajtłapy, który przybywszy pierwszy raz do stolicy, spotyka dwie prostytutki. Film, a co za tym idzie pikantne szczegóły tego zaskakującego randez vous, niestety nie zachowały się do naszych czasów.
Zajrzymy na plac Józefa Piłsudskiego. Choć w czasach Marszałka rozkwit przeżywały już automobile i elektryczne tramwaje, on jednak słynął ze słabości do koni i widząc nasz pojazd z pewnością uśmiechnąłby się pod wąsem.
Ulicą Moliera, która do 1923 roku była Nowosenatorską, a następnie za patrona miała marszałka Focha, wrócimy do Senatorskiej. Ostatnia prosta zaprowadzi nas tam skąd wyruszyliśmy – na plac Zamkowy, dokąd – tak jak przed wiekami – znów modnie jest zajechać konnym zaprzęgiem.
Podróż przez historyczne serce miasta, choć potrwa tylko godzinę, dostarczy niezapomnianych wrażeń. Już od 1 maja wybrać się w nią będzie mógł każdy warszawiak i odwiedzający stolicę gość.
Opublikowano 27 kwietnia 2010
Ostatnia aktualizacja 3 czerwca 2019